W wieku 33 lat dowiedziałam się że mam raka piersi. W internecie mało jest informacji o tym jak wygląda leczenie raka piersi w Polsce, najwięcej dowiadywałam się na grupach na facebooku: „AMAZONKA życie po diagnozie RAK PIERSI” oraz „Chirurgia piersi – nie jest mi obojętnie„. W tych grupach można znaleźć wsparcie oraz wiele informacji na temat  leczenia – polecam do nich dołączyć. Opowiem wam krok po kroku jak wyglądało moje leczenie w Magodencie w Warszawie. Typ/rodzaj mojego nowotworu to rak hormonozależny, HER ujemny – co to znaczy dowiesz się niżej. Moje leczenie obejmowało: chemioterapię, operację, radioterapię i hormonoterapię (aktualnie) – w tej właśnie kolejności – ale nie jest to regułą! Czasem najpierw jest operacja a dopiero potem chemioterapia. Radioterapia i hormonoterapia też nie zawsze są stosowane – zależy to od typu nowotworu i stanu zaawansowania (wielkość/przerzuty). Leczenie (chemioterapię) zaczęłam miesiąc po znalezieniu guzka.

Diagnoza:

Badania usg piersi robiłam co roku. Rok po ostatniej ciąży (a były ich 2) zrobiłam ostatnie usg. Potem miałam przerwę 2 lata – dobrze wiedziałam o tym że powinnam już zrobić kolejne badanie, ale mając małe dzieci ma się mało czasu i pewne rzeczy się odwleka:/ zwłaszcza jeśli lekarze uspokajają że jestem jeszcze młoda, nie mam wskazań by robić np. mammografię – mimo pewnego obciążenia rodzinnego – tj. kilku przypadków raka w rodzinie od strony mamy (ciocia-rak piersi, wujek rak prostaty i dziadek rak jelita). Czy sama badałam moje piersi ręką – sporadycznie tak.

3 lata po ostatniej ciąży, a 2 lata po ostatnim usg piersi poczułam szczypanie pod pachą – gdy ją myłam – tak jak bym się zacięła maszynką. Gdy podczas drugiej kąpieli nadal czułam szczypanie, ale nie było żadnej ranki zaczęłam macać pachę i wymacałam mały guzek/zgrubienie głęboko pod pachą. W internecie wyczytałam że mogą to być powiększone węzły chłonne na skutek infekcji i że samo może nie przejść. Był to maj 2020, od marca tego roku trwała w Polsce pandemia koronawirusa i dostęp do lekarzy był ograniczony. W mojej przychodni w Warszawie zapisałam się na teleporadę (była wymagana aby spotkać się z lekarzem – bo pandemia). Opowiedziałam lekarce o guzku, ona stwierdziła że dziwnie to brzmi i zaprosiła mnie na wizytę w gabinecie – był 29 maja (pamiętam bo to urodziny mojej mamy). Lekarka wymacała moją pachę a potem piersi po czym powiedziała że fakt czuje coś pod pachą i wymacała też guzek w lewej piersi. Wtedy doznałam szoku, sama próbowałam go znaleźć, dopiero jak Pani lekarz nakierowała mnie na to miejsce to go poczułam i wtedy do mnie dotarło – to zapewne rak. Pani lekarz oczywiście nie potwierdziła tego, powiedziała że może to być tylko jakaś cysta, ale trzeba szybko zrobić usg. Dostałam skierowanie, pani doktor zadzwoniła do pobliskiej prywatnej przychodni i umówiła mnie na wizytę „za godzinę”. Pojechałam na usg – lekarz stwierdził duży guz pod pachą i 2 mniejsze w lewej piersi – nie chciał gdybać co to może być, czy to rak… W opisie USG guzki określono w skali BI-RADS na 4C/5. Poniżej wklejam co oznaczają poszczególne stopnie w tej skali:

  • BI-RADS 0: określa badanie, w którym np. ze względu na budowę piersi, potrzeba wykonania dodatkowych badań aby móc postawić pełną diagnozę. Zalecenia mogą dotyczyć porównania z poprzednimi badaniami bądź konieczności wykonania dodatkowych badań mammograficznych, np. mammografii celowanej lub uzupełniającego badania USG.

  • BI-RADS 1: badanie prawidłowe, zaleca się okresową kontrolę, np. USG raz w roku.

  • BI-RADS 2: badanie prawidłowe, wykazujące obecność zmian łagodnych, np. torbieli prostych, drobnych gruczolakowłókniaków, rozproszonych mikrozwapnień.

  • BI-RADS 3: badanie, w którym wykryto zmianę prawdopodobnie łagodną, ryzyko złośliwości wynosi do 2%, zaleca się kontrolę obrazową za 6 miesięcy, może dotyczyć zmian takich jak: skupiska mikrozwapnień, torbiele złożone, gruczolakowłókniaki, asymetryczne zagęszczenia. U kobiet z podwyższonym ryzykiem zachorowania na raka piersi zalecane jest wykonanie biopsji gruboigłowej i pobranie materiału do badania histopatologicznego.

  • BI-RADS 4: badanie, w którym stwierdza się obecność zmiany wymagającej wykonania biopsji w celu określenia charakteru opisywanej zmiany. Z uwagi na szeroki wachlarz ryzyka złośliwości w tej grupie, autorzy wyodrębnili trzy podkategorię, BI-RADS 4a, 4b i 4c, szacunkowe ryzyko obecności zmiany złośliwej rozkłada się w kolejności: 2-10%, 10-50% i 50-95%. W każdym przypadku zaleceniem będzie wykonanie weryfikacja histo-patologiczna zmiany w biopsji gruboigłowej lub mammotomicznej.

  • BI-RADS 5: badanie, w którym stwierdzono obecność zmiany wysoce podejrzanej o proces nowotworowy, ryzyko złośliwości większe niż 95%, wskazane wykonanie biopsji gruboigłowej w trybie pilnym. Wynik ujemny badania histopatologicznego nie wyklucza złośliwego charakteru zmiany i nie zwalnia z wykonania dodatkowej diagnostyki i/lub biopsji chirurgicznej.

  • BI-RADS 6: rozpoznany i potwierdzony w badaniu histo-patologicznym rak piersi.

wynik usg rak nowotwór piersi i pachy

Oczywiście wtedy nie wiedziałam co oznacza skala BIRADS i nie zwróciłam na ten dopisek uwagi. Z wynikiem usg od razu wróciłam do Pani internistki, która dała mi skierowanie do poradni onkologicznej – powiedziała że gdy mnie nie było już umówiła mnie do 2 lekarzy pracujących w szpitalu onkologicznym Magodent w Warszawie na św. Wincentego. Jednego z tych lekarzy zna i wie że jest bardzo dobrym chirurgiem, a drugi lekarz ma wcześniejszy termin ale nie jest jej znany. Pani internistka spadła mi z nieba – nie wiem gdzie bym trafiła gdyby nie ona – może do Instytutu Onkologii na Ursynowie – który znałam bo umarła tam moja ciocia na raka piersi. Nie mówię że Instytut jest zły, nie jest, ale obsługuje dużo, dużo więcej pacjentów, nie tylko z Warszawy. Magodent należy do grupy LuxMed ale leczenie jest darmowe, na NFZ. Chyba nadal mało ludzi o tym wie, stąd nie jest tam aż tak tłoczno jak w Narodowym Instytucie Onkologii Marie Curie Skłodowskiej.

W Magodencie lekarze i pielęgniarki kojarzą swoich pacjentów z widzenia i z imienia, w Instytucie nie ma na to szans. Magodent ma w Warszawie 3 placówki – na św.Wincentego (Brudno – głównie chirurgia), na Szamockiej (Marymont) i na Fieldorfa (Gocław). Byłam we wszystkich placówkach – 2 są w nowych budynkach a na Fieldorfa w starym budynku – co wcale nie znaczy że są tam gorsze warunki – nie są.

Pierwszą wizytę w Magodencie miałam tuż po weekendzie 1 czerwca 2020. Na wizycie u chirurga dowiedziałam się tylko że „nie wygląda to najlepiej” i dopiero po biopsji będzie wiadomo czym jest guzek. Zatem nic się nie dowiedziałam bo nie wiadomo co to. Dostałam skierowanie na mammografię oraz biopsję cienkoigłową pachy i gruboigłową piersi. Zostałam zaproszona do koordynatorki gdzie założono mi tak zwaną kartę DILO – uprawniającą do szybkiej diagnostyki onkologicznej. Kartę dostają wszyscy z wysokim podejrzeniem/chorzy na raka – co ułatwia/przyspiesza badania na samym początku leczenia.

Najgorsze jest oczekiwanie na wynik biopsji – człowiek już chciałby wiedzieć co to i jaki typ, jakie będzie leczenie, już coś robić…to jest najgorszy moment, zarazem jest to też czas na przełknięcie złej wieści i oswojenie się z możliwą, najgorszą opcją – czyli że to jednak rak. Jeśli okaże się że nie – super, czarne myśli prysną, ale jeśli okaże się że tak, to będziemy już na to trochę przygotowane. To jest dobry czas na zaznajomienie się z tematem – zapisanie do wspomnianych przeze mnie grup na facebooku, zaznajomienie się z możliwym leczeniem poszczególnych podtypów raka – tak aby być już nieco w temacie odbierając wyniki biopsji u lekarza i od razu zadać konkretne pytania. Czy warto wykonać biopsję prywatnie – bo wyniki mogą być szybciej? Moim zdaniem nie warto, niestety. Po pierwsze dlatego że próbki będą musiały być przeniesione do szpitala w którym się będziemy leczyć, a i to może nie wystarczyć bo szpital będzie wolał mieć badania robione przez swoich pracowników (za inne nie weźmie odpowiedzialności), poza tym może się okazać że wyniki takiej biopsji będą niepełne – np. bez określenia receptorów! a są one tu najważniejsze! Warto w tym czasie też zadbać o zęby – sprawdzić ich stan – jeśli trzeba to wyleczyć.

Mammografia:

Badanie polega na ściśnięciu/zassaniu piersi przez aparat w celu zrobienia zdjęć. Samo ściskanie/zasysanie jest nieprzyjemne i bolesne ale trwa tylko kilka sekund. Po badaniu dostaje się opis w którym podane są wymiary guzków ( u mnie to było 21x25mm) oraz określenie skali BIRADS – u mnie to było 4.

Biopsja:

Biopsja to pobranie wycinka/próbki guzka w celu zbadania w laboratorium. Gruboigłowa jest bardziej inwazyjna – igła jest grubsza ale dzięki temu pobiera się więcej materiału do badań i jest mniejsza szansa że igła nie trafi w guzek. Czym różnią się oba badania z perspektywy pacjenta? Dla mnie nie było większej różnicy – gruboigłowa była trochę mniej komfortowa – trochę czuć było moment poboru próbki – strzyknięcie aparatu. Obie biopsje wykonywane są w gabinecie usg – lekarz musi widzieć co pobiera przy pomocy głowicy usg. Po biopsji dostaje się opis badania/poboru na którym jest informacja o ilości i wielkości guzków oraz ocena w skali BIRADS. 

Wymiary mojego guzka w piersi: 22x15x12 mm plus mniejszy guzek satelitarny. w sąsiedztwie liczne obszary o zaburzonej strukturze do 7mm – nie wykluczone że są to zmiany satelitarne. Dzięki tym rozproszonym zmianom satelitarnym później zalecana była u mnie mastektomia (co wolałam bo bałam się że coś zostanie) a nie operacja oszczędzająca.

Mastektomia to wycięcie całości piersi/gruczołu a operacja oszczędzająca (coraz częściej polecana przez lekarzy) to wycięcie tylko guza z pewnym marginesem, co skutkuje brakiem widocznych zmian  w piersi lub najczęściej – zmniejszeniem piersi.

W skali BIRADS określono zmiany na 5. To był moment w którym po badaniu wyczytałam w internecie co oznaczają poszczególne stopnie skali BIRADS. Pod pachą stwierdzono powiększenie węzła chłonnego – wymiary 48x23mm, „prawdopodobne meta” – co oznacza że prawdopodobnie jest to „przerzut”.

To co opisałam to tylko opis badania. Pobrane próbki zostały wysłane do laboratorium. Na wyniki biopsji czeka się zwykle ok. 2 tygodnie, ja czekałam dłużej, bo wynik był powtarzany – wynik nie pasował lekarzom do mojego młodego wieku – najpierw stwierdzono bowiem łagodną, wolno rozwijającą się postać raka złośliwego – „podtyp biologiczny – Luminarny A”.

Badanie USG (np. podczas biopsji) wykonane na początku – w szpitalu onkologicznym ma spore znaczenie przy późniejszych decyzjach o rodzaju rekonstrukcji piersi! W opisie usg powinna być podana lokalizacja guzków – na której godzinie ( z której strony piersi) oraz odległość od brodawki (żeby potem wiedzieć czy można zachować brodawkę czy trzeba ją wyciąć)! Jeśli lekarz widzi w innym miejscu drobne zmiany których nie jest pewny – powinien o tym napisać! To może być ważne na dalszym etapie (rodzaj operacji). Po chemioterapii guz się powinien zmniejszyć lub zniknie, tak jak i małe zmiany – więc ważny jest dokładny opis z tego badania.

nowotwór piersi co oznaczają wyniki biopsji

Wyniki biopsji:

Biopsja określa:

  • Zmiana łagodna czy złośliwa ( rak)
  • Klasyfikacja zmian wg. WHO (łagodne zmiany rozrostowe; wewnątrzprzewodowe zmiany rozrostowe; zmiany prekursorowe; zmiany brodawkowe; naciekający rak piersi).
  • Stopień dojrzałości histologicznej (stopień złośliwości G1-bardziej łagodny, G2,G3-bardziej złośliwy)
  • Markery czynników predykcyjnych i prognostycznych ( receptory ER,
    PGR, HER2, ki-67, EGFR).

Moja biopsja określiła nowotwór jako: rak inwazyjny gruczołu piersiowego, typ NST (No Special Type), kod 8500/3 co oznacza raka naciekającego. Stopień złośliwości G2. Receptor estrogenowy 100%, receptor progesteronowy 50%, HER2: 1+ (wynik ujemny), Ki67 pow.20%. Podtyp biologiczny: Luminarny B.

Najważniejsze dla określenia rodzaju leczenia są receptory – dzięki którym można określić podtyp raka piersi. W uproszczeniu można powiedzieć że są 3 główne podtypy: hormonozależny, HER2 dodatni i trójujemny. Naprawdę podział jest bardziej skomplikowany: wyróżnia się osobno podtyp Luminarny A, Luminarny B, HER2 dodatni dzieli się na taki z ujemnymi receptorami hormonalnymi i z dodatnimi. Co te wszystkie nazwy znaczą, już wyjaśniam.

Receptory:

  • Receptor estrogenowy (ER) – im wyższa % wartość tym rak jest bardziej hormonowrażliwy – na estrogen. Im więcej tym lepiej.
  • Receptor progesteronowy (PgR) – im wyższa % wartość tym rak jest bardziej hormonowrażliwy – na progesteron. Im więcej tym lepiej.
  • Receptor HER2 – mogą być 4 wyniki: 0 lub 1+ oznacza wynik ujemny (czyli nie ma nadekspresji HER2); 3+ to wynik dodatni; 2+ to wynik niejednoznaczny – należy wykonać dodatkowe badanie inną metodą – FISH. Najlepiej jeśli wynik jest ujemny. Jeśli jest dodatni konieczna będzie dodatkowa terapia przeciwko HER2.

Wskaźnik proliferacji – Ki67 – to marker który mówi nam jak szybko komórki się dzielą – jeśli jest niski (5-10%) to widać że nowotwór raczej wolno rósł, jeśli jest wysoki mamy do czynienia z bardziej agresywnym nowotworem. Z wyższym Ki odpowiedź na chemioterapię może być lepsza.

W moim przypadku uzyskany wynik był lekko zmieniany – najpierw dostałam wynik z opisem Ki<14% „Luminarny A” potem zmieniono to na Ki pow.20% „Luminarny B”. Ponieważ w biopsji cienkoigłowej pachy nie stwierdzono komórek rakowych – igła nie trafiła w guzek – zlecono powtórną biopsję pachy – tym razem gruboigłową. Biopsja gruboigłowa potwierdziła że pod pachą jest przerzut – nowotwór ma takie same parametry jak ten w piersi.

Z wynikami biopsji udaj się do kilku lekarzy w różnych szpitalach onkologicznych. Ważne jest aby zapisać się na wizyty odpowiednio wcześnie – jeszcze przed otrzymaniem wyników biopsji, bo potem może być zbyt długi czas oczekiwania. Porozmawiaj z lekarzami, zadawaj pytania, zobacz co proponuje każdy szpital. Ja, zanim stwierdziłam że zostaję na chemię w Magodencie, byłam jeszcze na wizytach w Narodowym Instytucie Onkologii (Warszawa Ursynów) i w Europejskim Centrum Zdrowia (ECZ w Otwocku). Ostatecznie wybrałam Magodent ponieważ był najbliżej mojego miejsca zamieszkania.

Załóż segregator na dokumentację związaną z chorobą – będzie dużo papierów do zbierania. Segregator noś zawsze ze sobą na wizyty – nigdy nie wiadomo co się akurat przyda.

 

Gdy znasz już diagnozę warto wykonać badania genetyczne zarówno na NFZ (ale jest wąski zakres) oraz prywatnie na Badamygeny.pl (Warsaw Genomics). Badania genetyczne można zrobić za darmo na NFZ jeśli jesteśmy w grupie ryzyka (3 osoby z rakiem piersi w rodzinie, lub jeśli matka ma/miała-dowiedz się o dokładne kryteria)-ja nie robiłam ponieważ badają tylko BRCA1, BRCA2 i chyba PALB2-czyli raptem 3 geny ,poza tym widziałam kilka opinii o tym że na NFZ nie „wyszła” mutacja a prywatnie już tak. Badania genetyczne można zrobić prywatnie-najszerszy zakres i najniższą cenę miało badamygeny.pl. Są 2 rodzaje pakietów-tańszy-tylko badanie genów (70 różnych genów za ok. 600zł), oraz droższy z badaniem reakcji na leki (ibuprofen, tramadol, kodeina, znieczulenie ogólne, związki platyny, tamoksyfen, ok. 900zł). Droższy pakiet ma sens jeśli obawiasz się reakcji na znieczulenie ogólne oraz jeśli będziesz leczona związkami platyny lub tamoksyfenem (hormonozależny rak). Ja kupiłam pakiet rozszerzony, głównie dla stwierdzenia reakcji na tamoksyfen. Nie znaleziono u mnie mutacji w części dotyczącej leków też nic nie stwierdzono-wszystko w normie.

Po co robić badania genetyczne?

W przypadku stwierdzonej mutacji któregoś z genów konieczne lub zalecane są dodatkowe środki ostrożności np. mastektomia drugiej – zdrowej piersi (wtedy też za darmo na NFZ), usunięcie jajników, częstsze badania profilaktyczne itp.

jak wygląda leczaenie raka piersi w polsce

Mam wynik biopsji – i co dalej?

Z wynikiem biopsji udajemy się do lekarza onkologa w wybranym przez nas szpitalu. Ja ponownie poszłam do chirurga onkologa na św.Wincentego (Magodent Warszawa). Dostałam skierowanie na założenie znacznika, tomografię komputerową -TK głowy, klatki piersiowej, jamy brzusznej i miednicy, echo serca, badanie scyntygraficzne kości, chyba nieco później dostałam skierowanie na założenie portu naczyniowego (warto poprosić o nie już na tym etapie – jeśli jest pewne że będzie chemioterapia – Nie doustna lecz wlewami).

  • Założenie znacznika (jeśli rozważana jest operacja oszczędzająca na wizycie w gabinecie usg wszczepia się znacznik w miejscu gdzie znajduje się guz. Podczas chemioterapii guz zmaleje albo zniknie – lekarze muszą więc wiedzieć gdzie on był – jeśli nie usuwają całej piersi a jedynie jej część. 
  • Tomografia komputerowa głowy, klatki, miednicy – ma na celu znalezienie ewentualnych przerzutów do dalszych organów. Przed badaniem wykonywane jest badanie krwi, zakładany jest wenflon, następnie czekamy na wynik badania krwi 1-2h. Tomografia wykonywana jest z kontrastem – który wstrzykiwany jest podczas badania – nie miłe uczucie ale trwa kilka sekund. Należy zabrać ze sobą wodę – dużo pić po badaniu aby wypłukać kontrast.
  • Echo serca – wykonywane przed chemioterapią – aby zobaczyć w jakim stanie jest serce.
  • Scyntygrafia kości – na to badanie czekałam najdłużej. Wykonałam je w Nukleomedzie (tam oddelegował mnie Magodent) na Żegańskiej w Warszawie. Badanie ma na celu sprawdzenie czy nie ma przerzutów do kości. Ok. 3-4 godziny przed badaniem podawany jest kontrast (technet), następnie wykonywane jest badanie które trwa kilka minut. Na wyniki czeka się z godzinę. Wszystko razem wychodzi z pół dnia-głównie to czekanie. Przed badaniem (i po) należy wypić dużo wody. Kontrast jest lekko promieniotwórczy w związku z tym przez dobę do 2 dni nie należy przytulać się do dzieci, sadzać na kolanach itp. Ja oddałam dzieci do dziadków na 1 dzień.
  • Założenie portu naczyniowego – o tym dowiedziałam się zupełnie przypadkiem – a nie powinno tak być:/ Podczas biopsji pojawił się temat igieł, opowiedziałam lekarce (wykonującej usg) że mam problemy z poborem krwi, raz nawet z palca mi pobierali. Wtedy dowiedziałam się że w takim razie muszę koniecznie dostać skierowanie na założenie „portu”. Sprawdziłam w domu co to jest i o skierowanie poprosiłam. Port miałam zakładany po 1 wlewie czerwonej chemii – zdecydowanie to nie był dobry czas – najlepiej załatwić to przed chemioterapią – więc pytaj o to już od początku! Chemię podaje się najczęściej poprzez wlewy czyli kroplówki. Najczęściej chemia jest najpierw co 2-3 tygodnie a potem co tydzień – razem np. 16 wlewów. Na skutek chemii i ciągłego kłucia rąk aby założyć niezbędny wenflon mogą pojawić się problemy „ze znalezieniem żyły”, z obrzękami. Aby tego uniknąć zakłada się port naczyniowy. 

Port naczyniowy – co to i jak jest zakładany?

Port naczyniowy zakłada się aby uniknąć ciągłego kłucia rąk w celu założenia wenflonu, jest to lepsze dla żył na rękach, ale ma też zapewne minusy, których wolałam nie zgłębiać. Port to takie wkłucie na stałe do żyły szyi. Przed operacją założenia portu wykonuje się badania krwi i czeka na wyniki. Gdy już są przebieramy się w strój do operacji i idziemy do sali zabiegowej. Pod miejscowym znieczuleniem wykonywane są 2 nacięcia skóry – jedno na szyi – gdzie jest wkłucie do żyły, a drugie niżej, nad piersią a pod obojczykiem gdzie ulokowany jest port-czyli krążek który jest widoczny pod skórą-w tym miejscu-w port- będą wbijane igły podczas poboru krwi, czy też podczas podawania chemii. Ten krążek jest połączony z wkłuciem na szyi – ale tego nie widać. Jedynie przy szyi lekko czuć przewód. Wszysto jest pod skórą, prawie nie widoczne. Port zwykle zakłada się po przeciwnej stronie niż chora pierś. Przy wkłuciach przez port prawie brak krwawienia, jest to mniej bolesne niż zakładanie wenflonu, ręce są wolne, można wygodnie siedzieć podczas wlewu. Tuż po założeniu portu miałam dziwne uczucie – jak bym miała w tym miejscu spuchniętą gulę-gdy ruszałam szyją to ją czułam – więc przez pierwszą dobę starałam się nie poruszać szyją. Na szczęście to dziwne uczucie mija po kilku dniach. Miejsce gdzie był włożony port jest zszyte oraz dodatkowo sklejone cienkim plastrem trzymającym rankę ściśniętą. Po kilku dniach plaster sam odpada (nie zdejmujemy go) a po 10 dniach, gdy rana jest zagojona idzie się do lekarza na zdjęcie szwów.

port naczyniowy jak wygląda jego zakładanie operacja

Po pewnym czasie blizna zaczęła mnie pobolewać i swędzieć- zrobił się bliznowiec (fakt że miałam zakładany port po 1 wlewie chemii mógł mieć znaczenie). Teraz wiem że póki mamy szwy ranę czyści się np. octaniseptem – tylko spryskujemy ranę. Gdy się wygoi dobrze jest zastosować silikonowe plastry na blizny (lub silikon w tubce-ale plastry są wygodniejsze). Najpierw używałam żelu Contractubex opartego na naturalnych wyciągach np. z cebuli. Nie zauważyłam by redukował widoczność blizny – ale przestała mnie ona boleć i swędzieć – pojawiła się za to śmieszna żyłka (patrz zdjęcia). Potem zaś używałam plastrów silikonowych – blizna może trochę zbladła. Poniżej blizny widać 2 lekko wystające punkty – tam jest port naczyniowy (na zdjęciach słabo go widać, „na żywo” jest wyraźniej widoczny).

co to jest port podawanie chemii przez port

Chemioterapia

Na podstawie wyników biopsji – receptorów, wybierane jest leczenie. Ustalony schemat dla raka hormonozależnego z obecnym przerzutem to najczęściej 4 czerwone i 12 białych chemii. Te kolory to po prostu kolor kroplówki – czerwona chemia jest naprawdę czerwona, a biała – bezbarwna. Chemia czerwona podawana jest co 3 tygodnie (czasem podaje się co 2 tygodnie-młodszym osobom-moja lekarka nie widziała jednak ku temu przesłanek), a chemia biała co tydzień. Całość, podanie wszystkich wlewów to pół roku.

Ja dostałam 4 wlewy co 3 tygodnie: doksorubicyna (DOX) 120mg + cyklofosfamid  1200mg oraz co tydzień wlewy: paklitaksel 160mg (potem zredukowany do 128mg). Pierwszą chemię dostałam miesiąc od „wymacania” guzka, czyli 29.06.2020.

Chemia (kroplówki) podawana jest w szpitalu, może być jednak w trybie „dziennym”, tak zwana „chemia dzienna” – czyli przychodzisz do szpitala, dostajesz kroplówkę, a potem wychodzisz do domu; albo „na leżąco”, na oddziale, wtedy zostaje się w szpitalu na noc (pamiętaj wtedy o zabraniu przyborów toaletowych, bielizny, ładowarki do telefonu, czy wygodnej piżamy do szpitala). Kroplówka może być wolniej podawana, pacjent jest pod obserwacją – może być to wygodne dla starszych osób, dla tych co mogą gorzej znieść chemię, mają inne choroby, lub mają „uczulenie” na składniki chemii. Ja dostawałam chemię w trybie dziennym.

Jak wygląda podawanie chemii?

Ze skierowaniem na chemioterapię idziesz rano, na czczo, do szpitala, zwykle na dowolną godzinę. Ja przychodziłam między 8.00 a 9.30 do Magodentu na Fieldorfa. Najpierw należy zgłosić się do recepcji – zwykle do przychodni jest osobna recepcja a do szpitala osobna. Do recepcji szpitalnej oczywiście jest kolejka – czasem zanim weszłam do pokoiku recepcji mijało 10 minut, a najczęściej godzina, lub nawet 1,5 do 2h. Zależy od tego ile osób danego dnia przyjdzie i na którą. W recepcji zostawiamy skierowanie oraz w moim przypadku 2 ankiety o stanie zdrowia, zgodzie na chemię itp. Te ankiety trzeba było wypełniać przed każdą chemią – za pierwszym razem Pani recepcjonistka dała mi kartki na zaś i poleciła skserować w domu, aby mieć na kolejne wizyty. Przed każdą chemią wypełniałam te ankiety i miałam już wszystko gotowe. Pacjenci którzy byli pierwszy raz jednak nic nie mieli – wchodzili więc do pokoju recepcji 2 razy-za pierwszym razem dostawali kartki do wypełnienia, wychodzili (aby nie zajmować czasu i wydłużać kolejki) i wypełniali, jak już to zrobili mogli wejść z powrotem już bez kolejki. Mimo tego i tak zarejestrowanie każdego pacjenta trochę trwało, stąd kolejka.

Gdy już się zarejestrujemy idzie się do pokoju zabiegowego na pobranie krwi (trzeba mieć skierowanie).  Jak jest mniej osób i pielęgniarki nie miały przestojów to wchodzi się od razu, ale często tu też trzeba poczekać, na szczęście już trochę mniej, do pół godziny chyba. Pielęgniarki nas ważą, mierzą ciśnienie i jeśli nie mamy portu to zakładają wenflon, a jeśli mamy port to wbijają w niego igłę która przechodzi w krótki wężyk – przez ten wężyk pobierana jest krew-po pobraniu wężyk jest zamykany, ale nadal wisi (do niego podłączane będą kroplówki). To naprawdę dużo wygodniejsze niż bolesne wenflony.

Krew pobrana – teraz można zjeść śniadanie. Na wyniki z laboratorium czeka się ok. 2-3 godziny. Można w tym czasie jeść, czytać, rozmawiać z innymi pacjentami. Pacjenci którzy idą na oddział (zostają na noc) są wywoływani kolejno przez pielęgniarki i zabierani na górę, na oddział szpitalny. Pacjenci z chemii dziennej mogą czekać razem z nimi, albo wejść już do sali gdzie podawana będzie chemia i tam czekać. Gdy wyniki są w systemie pojawia się lekarz – rozmawia z pacjentem i wydaje zgodę na podanie chemii – jeśli wyniki badania krwi są w normie/albo nie odbiegają aż tak dużo od normy. Jeśli wyniki są złe chemia jest przekładana np. na następny tydzień – czasem się to zdarza, ale nie ma co się tym przejmować. Lekarz wydał zgodę na chemię – od tego momentu chemia jest przygotowywana – jej rozpuszczanie może trwać nawet godzinę, więc nadal czekamy.

Godzinę przed podaniem czerwonej chemii należy połknąć tabletkę przeciwwymiotną np. Ement (lekarz powinien wcześniej wypisać na nią receptę, aby można było wcześniej zakupić-chyba że szpital sam je podaje pacjentom-trzeba się upewnić). Ement składa się z 3 tabletek. Pierwsza o największej dawce substancji czynnej jest na dzień w którym dostaje się chemię, następne 2 są na 2 kolejne dni. 

Gdy chemia jest gotowa pielęgniarka zaprasza nas do sali. Siada się na miękkich fotelach – trochę jak te dentystyczne. Obok krzesełko na rzeczy i stojak na powieszenie kroplówek. Pielęgniarka przez wenflon/port podaje za pomocą strzykawki dodatkowe środki np. osłaniające żołądek, dodatkowe przeciwwymiotne, potem podłącza kolejno kroplówki – najpierw „płukanie”, potem chemia i na koniec znowu „płukanie”. Jeśli nasza chemia składa się z 2 kroplówek (jak moja czerwona) to pomiędzy nimi jest jeszcze dodatkowe „płukanie”.

Podczas wlewów siedzimy wygodnie, możemy czytać, siedzieć na telefonie, rozmawiać z pacjentem obok, spać, jeść, w każdej chwili można iść do łazienki – pchając obok siebie stojak na kółkach, z powieszoną kroplówką. Jeśli w międzyczasie musimy iść np. na umówione wcześniej badanie obrazowe (w tym samym szpitalu) to jest możliwość odłączenia na chwilę pacjenta od kroplówki i podłączenia z powrotem gdy wróci.

Skutki uboczne chemioterapii:

Skutki uboczne zależą od rodzaju chemii oraz dawki, a także samego pacjenta – na każdego działa inaczej.

Chemia czerwona – Doksorubicyna + Cyklofosfamid: wymioty, ból głowy, osłabienie, zmęczenie, wypadanie włosów.

Chemia biała – paklitaksel: lekkie pobolewania w kościach, mięśniach – takie jak przy przeziębieniu, nadwrażliwość zębów, paznokci, po kilku dawkach może wystąpić podrażnienie nerwów na końcówkach palców rąk i nóg co objawia się mrowieniem/drętwieniem końcówek palców, potem też przebarwieniami na paznokciach. Lekarz przepisuje wtedy np. Neurovit (witaminy B1, B6 i B12 w bardzo dużych dawkach – na receptę), wypadanie włosów.

Jak ja się czułam:

Ok. 3h po wlewie czerwonej chemii zaczynałam źle się czuć, ból głowy, zawroty i przede wszystkim nudności. Miałam odruchy wymiotne ale takie nie do końca, czułam że są hamowane przez Ement który wzięłam. Chodzenie wszędzie z miską – dla mnie było obowiązkowe. Mimo tego że tak naprawdę to chyba z raz tylko zwymiotowałam – po pierwszej czerwonej. Po pierwszym wlewie nie było tak źle – wieczorem miałam mdłości, ale następnego dnia już nie. Tego dnia byłam u lekarza i kupowałam perukę – czułam się źle ale mogłam się przemieszczać – byłam oczywiście na czczo. Przy kolejnych wlewach było gorzej, przy ostatnim o dziwo znowu lepiej co może być związane z tym że miałam dużo wolniej podawaną kroplówkę z chemią! Pacjenci często mówią że im wolniej „kapie” tym lepiej się potem czują – zwróć na to uwagę i w razie potrzeby poproś o przykręcenie tempa podawania leku. Mdłości trwały 3 dni (łącznie z dniem chemii) – niewiele wtedy jadłam i piłam, cały czas leżałam. Przez cały dzień wciskałam w siebie po kawałeczku suchą bułkę albo jednego banana. Czwartego dnia zaczynałam normalnie jeść, ale nadal źle się czułam, głównie leżałam. Dochodziłam do siebie kolejne 3 dni – kiedy to coraz więcej jadłam i coraz więcej wstawałam z łóżka. Złe samopoczucie i silne osłabienie trwa razem z tydzień – lepiej nic nie planować w tym czasie. Kolejne 2 tygodnie człowiek czuje się już w miarę normalnie. Dokładnie tydzień po pierwszym wlewie zaczęły mi garściami wychodzić włosy. Zgoliłam je wtedy i zaczęłam nosić chusty na głowę – Tutaj możesz je kupić. Lekarz onkolog nawet jeszcze przed podaniem chemii powinien wypisać druk upoważniający do kupna peruki na NFZ (refundowane jest 250zł). Za 250zł można już kupić perukę – najczęściej będzie to krótka fryzura, raczej max. do ramion – jak moja. Można oczywiście dopłacić różnicę do droższej peruki. Mimo tego że miałam perukę to wolałam nosić chusty – były wygodniejsze i koniec końców wyglądałam w nich lepiej niż w peruce (nawet mój mąż to przyznał).

Po białej chemii: biała chemia podawana była ze sterydami. Mogły być one podane szybko – wciśnięte strzykawką, albo powoli w formie małej kroplówki. Szybko podane powodowały u mnie w połowie wlewu senność której nie mogłam się oprzeć – oczy same mi się zamykały, nie mogłam czytać, po powrocie do domu nie miałam na nic siły i byłam bardzo senna. Jeśli sterydy były wolniej podawane – w formie wlewu nie czułam senności, mogłam cały czas czytać, a po powrocie do domu byłam senna i ociężała ale nie na tyle bym musiała się zdrzemnąć. Poza tym w dniu chemii białej efektów brak. Skutki wlewu zaczynałam odczuwać po 3-4 dniach od wlewu – w postaci pobolewania różnych miejsc i trochę gorszego samopoczucia – tak jakby jakaś choroba „mnie brała” – to są właśnie te bóle kości/mięśni. Po kilku chemiach moja lekarka cały czas pytała czy mam już mrowienie kończyn. Przed 8 wlewem białej chemii wystąpiło u mnie delikatne mrowienie – dostałam Neurovit (czyli dużą dawkę wit.B1, B6 i B12) a dawka Paklitakselu została zredukowana ze 160mg na 128mg (80% dawki). Po kolejnych wlewach mrowienie/drętwienie palców już mi przeszkadzało, było coraz mocniejsze i dochodziła do tego nadwrażliwość paznokci na dotyk. Pod paznokciami zaczęły pojawiać się ciemne plamy – najciemniejsze pod tymi palcami które najbardziej mi drętwiały. Po jakimś czasie (już po ostatniej chemii) ciemne plamy przeszły w białe – paznokieć się podniósł/oddzielił od skóry w tych miejscach – nic to nie bolało, po prosu musiałam uważać aby nie podważyć paznokcia bo łatwo by pękł. Jeśli zauważysz u siebie coś takiego to po prostu skróć maksymalnie paznokcie.

skutki uboczne białej chemii

Nie zwróciłam uwagi kiedy (bo się nie maluję) ale biała chemia spowodowała u mnie dalsze wypadanie włosów – prawie całe brwi i rzęsy i włosy na reszcie ciała. Operacja powinna być 2-4 tygodnie po zakończeniu chemioterapii. Przez Święta i ferie moja miała być 6 tygodni po chemii. W związku z tym moja Pani doktor przedłużyła mi moją chemię o 2 kolejne wlewy (nadal zredukowane do 80%). Miałam zatem 14 wlewów białej chemii. Ostatni wlew dostałam 28.12.2020.

Jak chemioterapia podziałała na mój nowotwór?

Po 4 wlewach czerwonej chemii miałam zrobione usg. Dowiedziałam się wtedy że guzy w piersi całkowicie zniknęły – widać tylko znacznik (gdzie były). Węzeł chłonny pod pachą miał wymiary 50x25mm, zmniejszył się do 20x7mm czyli ponad połowę!

Kolejne usg miałam zrobione pod koniec białej chemii – węzeł chłonny pod pachą zmniejszył się do 16x6cm. Jak widać najbardziej spektakularne efekty dała u mnie mocniejsza czerwona chemia. Po operacji okazało się jednak że nadal widoczny na usg obszar to już nie był guz (a zwłóknienia po nim) – w badaniach histopatologicznych wyciętych tkanek nie znaleziono nowotworu. Chemia tak dobrze podziałała że wszystko zniknęło – pod pachą też! Obraz usg był mylący.

W połowie białej chemii zapisz się na konsultacje do chirurga onkologa. Możesz zrobić to w kilku szpitalach – operować możesz się gdzie chcesz. Poczytaj najpierw który z lekarzy robi rekonstrukcje piersi (jeśli jesteś nią zainteresowana) – nie każdy chirurg zajmuje się tym! Na facebookowych grupach które poleciłam Ci na początku wpisu można znaleźć listy/podsumowania który lekarz w jakim mieście w Polsce robi mastektomię z rekonstrukcją (jednoczesnym wstawieniem implantu lub ekspandera). W magodencie rekonstrukcję piersi – czyli wstawienie ekspandra robi tylko 2 lekarzy. Na wizycie dowiesz się co jest niezbędne do i po operacji. Dowiedz się czy jest możliwość kupienia biustonosza pooperacyjnego w szpitalu (czasem jest).

Po operacji nosi się specjalny, miękki (bez fiszbin) biustonosz, z zapięciem na haftki z przodu (bo po operacji ciężko sięgać do tyłu) który ma lekko uciskać piersi. Potrzebny jest też pas, który nosi się nad biustem, na linii obojczyków – potrzebny jest aby ekspander nie podchodził za bardzo do góry. Ja mój biustonosz (chwalonej przez pacjentki firmy Thuasne – Silima) i pas kupiłam w sklepie stacjonarnym na Targowej 12 w Warszawie – obok Stadionu Narodowego. Są tam też sprzedawane peruki i chusty na głowę.

Przed operacją dostałam skierowania na RTG klatki piersiowej, badanie krwi, EKG. Z wynikami udałam się do anestezjologa – tydzień przed operacją. Operację miałam zaplanowaną na 20 stycznia 2021.

Czytaj dalej…Część 2 – Operacja.

6 thoughts on “Rak piersi – jak wygląda leczenie nowotworu w Polsce? Część 1 – biopsja, chemioterapia.

  1. Asia says:

    Witaj Marciu przyznam że z łezką w oku czytałam wczoraj Twój wpis. To jak to wszystko przeszłaś a teraz to opisałaś podziwiam bardzo bardzo. Kochana nie raz korzystałam z Twoich receptur na kosmetyki a są świetne i superancko opisane. Zbliżają się święta dla Ciebie i Twoich bliskich zdrowych,spokojnych i pełnych słońca świąt trzymaj się.

  2. Magdalena says:

    Głupio to zabrzmi, ale wpis jest bardzo ciekawy. Moja mama miała nowotwór piersi kilka lat temu. Operacja + radio + hormony. Ech, obawiam się, że i mnie to może kiedyś czekać. Dzięki, że opisujesz wszystko tak dokładnie. Bardzo się cieszę, że już masz to za sobą. Pozdrawiam z całego serca <3

    • Zielony Słoiczek says:

      Dziękuję, mam nadzieję że wpis (a właściwie cykl wpisów bo jeszcze dodam część dotyczącą operacji i radioterapii) komuś pomoże, niestety większość pacjentek jest niedoinformowana co do swojej choroby – niektóre Panie nie wiedzą nawet jaki mają typ raka, jaki implant wstawiony – nie wiedzą zatem że miały na coś wpływ, mogły coś wybrać, lekarze mają zbyt wielu pacjentów, więc sami z siebie raczej nic nie tłumaczą, a jak pacjent nie wie o co pytać to też się nic nie dowie. Sporo Pań mnie pyta o to jak przechodzi się dany etap, co trzeba kupić itp. postanowiłam to opisać… Pozdrawiam:)

  3. AL says:

    Dziękuję za bardzo ciekawe informacje. Mi bardzo pomogły,
    Mam podobne wyniki biopsja, inne (+ leczenie to chemioterapia: 4 czerwone i 12 białych).

    Przeczytałam powyższy wpis i postępuję zgodnie zgodnie ze wskazówkami.

Dodaj komentarz